środa, 22 stycznia 2014

A propos V rozdziału...

Hej.
Tak jakby jest on bardzo długi a przez to że nie miałam komputera jest w moim zeszycie i teraz przepisuję kolejny rozdział. :)

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział IV

                                                                   Rozdział IV

Uśmiechnąłem się szyderczo.
-Niby czego ode mnie chce S.H.I.E.L.D.? – spytałem.
-Odpowiedzi.
-Na co?
-Na moje pytania.
Odchyliłem się do tyłu na krześle. – No, słucham.
-Dlaczego akurat Midgard? Czemu to akurat jego zaatakowałeś. Mogłeś ukraść Tesseract i zdobyć inne światy.
Spojrzałem jej prosto w oczy.
-Ludźmi jest najłatwiej władać. Na końcu zawsze ulegacie. po za tym, chciałem się zemścić na moim ukochanym braciszku, Thorze.
Lily uśmiechnęła się szyderczo.
-Właśnie widać. Jesteś chyba bardzo słabym władcą jak nie zapanowałeś nad bandą idiotów jak my.
Ugh! Czy ona musi być taka…taka…no taka! Zaczyna mnie to denerwować!  W tym momencie jak myślałem jak mogę zabić tą Midgardkę, ona mi przerwała.
-Cóż, jeśli nasz „pan i władca” coś jeszcze wymyśli daj znać. – i powiedziawszy to wstała, i zaczęła iść w kierunku wyjścia. Gdy stała w drzwiach, odwróciła się do mnie i powiedziała. – To jeszcze nie koniec na dzisiaj. Zaraz znowu tu przyjdę. A ty lepiej zacznij rozmyślać jakie jeszcze idiotyzmy tu nawymyślasz. – i wyszła. Miałem bardziej wyczulony słuch niż ludzie i usłyszałem jak agentka od razu powiedziała chyba głośniej niż tego by sobie życzyła – Ugh! Nordycki idiota! – Uśmiechnąłem się pod nosem. Kiedy nie przychodziła przez jakieś pięć minut to zdecydowałem sprawdzić o co chodzi z tym medalionem od Friggi. Wyjąłem go z kieszeni. Kiedy dotknąłem palcem szmaragdu na środku, on zaczął się świecić  intensywnie zielono. Nagle zamiast białego pokoju do przesłuchań, widziałem kogoś. Obraz był zamazany ale z czasem się wyostrzał. Dopiero teraz rozpoznałem tą osobę. To była Lily Brown. Ale medalion miał pokazywać Sigyn a nie osobę z którą ostatnio rozmawiałem! Spróbuję jeszcze raz. Teraz skupię się tylko na Sigyn. Sigyn…Sigyn… I znowu to samo! Medalion pokazywał tą agentkę. Coś tu jest nie tak. Agentka Lily Brown to Sigyn?! Nie mogłem w to uwierzyć. Nagle wizja zniknęła. Znowu widziałem ten biały pokój w którym przebywałem. Akurat wróciła dziewczyna. Siadła na krześle.
-Masz mi coś nowego do powiedzenia? – syknęła.
Spojrzałem na nią. Miałem właśnie jej odpowiedzieć ale do pokoju wszedł jakiś inny agent.
-Agentko Brown. Jeśli można. Agentka Romanow panią wzywa do siebie…
Patrzyliśmy sobie z nią prosto w oczy. Miała przymrużone oczy a ja uśmiechałem się kpiącym uśmieszkiem.
-Już idę. – powiedziała, po czym wstała i zaczęła zmierzać do wyjścia. W drzwiach zatrzymała się, odwróciła i powiedziała:
-Dziękuję agencie Walker, a i proszę odprowadzić więźnia do celi. – po czym wyszła z pokoju. Agent Walker jak się dowiedziałem, odprowadził ją wzrokiem po czym cicho westchnął. Wyprowadził mnie z pokoju.  Spojrzałem na niego pogardliwym wzrokiem.
-Nie zauważa cię.
-Co? – spytał zdziwiony agent.
-Ona cię nie zauważa. Nie masz u niej szans. Widać że ci się podoba.
-To nie twoja sprawa. – warknął agent. Akurat byliśmy już przy mojej celi. Walker zamknął mnie w celi.I znowu będę tu siedzieć i nic nie robić. Chyba że… wyjąłem medalion, zaświecił się na zielono. Uśmiechnąłem się pod nosem.
                                                                           ***
Weszłam do gabinetu agentki Romanow. Oprócz niej czekali tam wszyscy Avengersi.
-Siadaj Lily. – powiedziała Natasha. – Musimy porozmawiać. – Gdy siadłam na krześle Romanow znowu się odezwała. – Posłuchaj, Jesteś w agencji bardzo krótko, ale… masz duże doświadczenie. Ja i Hawkeye mamy plan założenia rodziny, więc… ktoś musi mnie zastąpić.
-Chyba nie chodzi o mnie? Żebym ja... no wiesz..
-Tak, chodzi o ciebie Lily.
Otworzyłam szerzej oczy.
-C..co? Ja w Avengersach?
Wtedy odezwał się Stark.
-Wszyscy jesteśmy co do tego zgodni. Jesteś najlepszą kandydatką.
-Ja i Natasha będziemy tutaj tobie czasami pomagać, a akcje w terenie będziesz wykonywała bez nas, z całą drużyną. – powiedział Hawkeye.
-To jak? Zgadzasz się? – spytał Banner.
-Tak. –odpowiedziałam.
-Więc, witamy w drużynie. – powiedział Rogers.

                                                                              ***
Obserwowałem ją cały czas. Słyszałem jej rozmowę z Avengersami. No nieźle. - pomyślałem. - Nie dość że podobno to ONA jest Sigyn to jeszcze będzie teraz w Avengersach. Pięknie! Dobra, zobaczmy co teraz robi. Znowu ją widziałem. Szła ulicami Londynu. Była zamyślona. Nad czym myślała? Nie wiedziałem.Weszła do mieszkania, zapewne swojego jak się domyśliłem. Było bardzo późno. Rzuciła torbę na podłogę i od razu poszła do łazienki. Chyba planowała wziąć prysznic. Właśnie wtedy kiedy rozmyślałem co teraz kobieta zrobi, ona zdjęła koszulkę. Moim oczom ukazały się zgrabne ramiona i chudy, wysportowany brzuch. Miała na sobie czarny stanik tylko tyle zdążyłem zauważyć bo wtedy wizja zniknęła. W takim momencie! Durny medalion! Okazało się że medalion wyczuwa obecność innych ludzi, pewnie dlatego wizja znikała zawsze jak ktoś wchodził do mojej celi. Nie zdziwiłem się za bardzo gdy do celi wlazł ten idiota, agent Walker.
-Czego znowu? - spytałem, wywracając teatralnie oczami.
-Skąd wiedziałeś że ona mi się podoba? - spytał agent.
-Słuchaj, nędzny Midgardczyku. Nawet ślepiec by to zauważył. Ślinisz się na jej widok, jakbyś nigdy nie widział kobiety na oczy. A jak widać ona nie jest zainteresowana tobą.
-A niby kim? Na pewno nie tobą!
Uśmiechnąłem się kpiąco.
-Nawet o tym nie pomyślałem. Dziękuję za pomysł...
-Zamknij się! Ona nigdy nie pokochałaby kogoś takiego jak ty! Kłamcy i mordercy bez serca!
-Jak widać takich osób jak ty,  nic nie wiedzących idiotów, też nie pokocha. - powiedziałem. Agent wyszedł wściekły z celi i znowu zostałem sam.
                                                                               ***
Zasnęłam w miarę szybko ale to nie oznaczało że będę miała spokojną noc. Znowu ten sam sen co zawsze. Głosy w oddali, teraz stały się wyraźniejsze. Lecz po nich zobaczyłam coś, czego nigdy jeszcze nie było w tym śnie. Była tam mała, czarnowłosa dziewczynka która rozmawia z jakimś chłopcem, chyba w ogrodzie. Usłyszałam ich śmiech. To wyglądało jak jakieś wspomnienie. Ale kogo? Wszystko tam wydawało się takie znajome, a jednak obce. Wizja zniknęła a jej miejsce zajęły te same co zawsze, szmaragdowe oczy, wpatrujące się we mnie. Obudziłam się z krzykiem. Jak zauważyłam zrzuciłam kołdrę i koc na podłogę Musiałam strasznie się kręcić przez sen. Ale to nie było moje największe zmartwienie. Te oczy... Gdzieś je już widziałam. Nagle mnie olśniło. To były oczy Lokiego...