niedziela, 13 września 2015

Rozdział VII

Ta da! Nareszcie! Oto on!
                                                                              ***
*Loki*

Był już wieczór. Lily siedziała w swojej pracowni. Jane już spała. Siedziałem na ganku obracając w rękach medalion od Friggi. A co jeśli to naprawdę ona? Mam mętlik w głowie.
-Jesteście podobni.
Odwróciłam głowę. W drzwiach stał Thor.
-Skąd taki pomysł? - Schowałem medalion do kieszeni.
-Jest uparta, zacięta i sarkastyczna, Jak dwie krople wody,
-Bardzo zabawne. Jest zupełnie inna. - Odpowiedziałem.
-Skoro tak mówisz... Ja idę wypocząć. Dobranoc bracie. - Rzekł Thor i zniknął w korytarzu.
Siedziałem jeszcze przez chwilę wpatrując się w ciemność po czym wstałem i udałem się do swojego pokoju. Przechodząc obok pracowni agentki zobaczyłem że w środku pali się światło. Wszedłem do środka. Najwidoczniej usnęła przy pracy.
-Lily. - Szturchnąłem ją w ramię. Nic,
-Lily. - Brak jakiejkolwiek odpowiedzi.
-Lily do cholery! - Syknąłem.
Nie mogłem jej tu zostawić. Wziąłem ją na ręce. Zaniosę ją do pokoju. Agentka mruknęła tylko coś przez sen i wtuliła się we mnie. Biło od niej ciepło. Całkiem przyjemnie... Gdyby wiedziała co teraz robi... zabiłaby mnie. Wyszedłem na korytarz.
-Mogłabyś przejść na dietę.- Syknąłem.
Otworzyłem kopniakiem drzwi jej sypialni. Ok. Teraz zostało tylko ją położyć na łóżku i wyjść. Usiadłem na jego brzegu. Agentka cały czas była wtulona we mnie. Jak ją położyć do cholery?! Po kilku próbach udało się. Z jednym małym problemem... nadal była we mnie wtulona a opcja, że mnie puści nie wchodziła w grę. Aha... czyli dzisiaj nocuję tutaj...


                                                                               ***
Obudziłem się pierwszy. Agentka spała obok mnie.  Wstałem bezgłośnie i udałem się do swojego pokoju. Wciąż  czulem dziwne uczucie ciepła po tym jak nieświadomie się we mnie wtuliła. To było... całkiem miłe. Zaraz zaraz.  To śmiertelniczka. Kobieta którą nienawidzisz. Co sie ze mną dzieje?! Leżałem na swoim łóżku starając się zasnąć ale cały czas myślałem tylko o Lily. Wyciągnąłem medialon.
Nagły huk odwrócił moją uwagę. Podeszłem do drzwi i wyjrzałem. To ona. Gdzieś wychodzi. Ale gdzie?
Postanowiłem iść za nią. Agentka wyszła z domku i ruszyła w stronę małego jeziorka, które było ukryte w lesie. Użyłem zaklęcia niewidzialności i podszedłem bliżej. Dziewczyna stanęła na brzegu i zdjęła koszulkę i rozpuściła swoje długie brązowe włosy. Stała do mnie tyłem więc widziałem jak sięga do zapięcia stanika, rozpina  go i rzuca na ziemię. W jego ślady poszły spodnie oraz buty. Została w samych majtkach. No coż, nie żebym narzekał. Jej ciało było... idealne. Lily weszła do wody i zanurkowała. Wszedłem na mały pomost, przy którym pływała.
-Woda nie za zimna? - Spytałem z kpiącym uśmiechem, w pełni widzialny.