poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział III

Przepraszam że tak późno. Święta, potem choroba. No nie ważne. Oto pierwszy rozdział. :)

                                                                         Rozdział III

Pip pip pip
Zadzwonił budzik. Otworzyłam zaspane oczy i walnęłam pięścią w zegarek. Ucichł. Nareszcie. Zerknęłam na godzinę. Piąta trzydzieści! Poderwałam się z łóżka i wystrzeliłam do łazienki aby się umyć i przebrać. Już pięć minut potem już biegłam do siedziby S.H.I.E.L.D. Piąta pięćdziesiąt pięć. Dobiegłam do bazy.  Wbiegłam na piętro i wpadłam do biura agentki Romanow.
Akurat siedziała przy biurku.  Podniosła wzrok znad monitora laptopa i powiedziała:
- O Lily. Punktualnie. – wstała sprzed biurka i gdy przechodziła obok mnie powiedziała.
-Chodź. Przecież nie będziesz paradować tu w tym stroju. – Zmarszczyłam czoło. No co? Czarny T-shirt, jeansy i trampki. Czy to aż tak źle?
Romanow wyjęła z szafki mundur  dla agentów S.H.I.E.L.D. i  wręczyła mi go.
-Zakładaj. S chyba będzie pasować. – powiedziała po czym zostawiła mnie samą w szatni.
Kiedy już się przebrałam, wyszłam z szatni. Natasha czekała na mnie na korytarzu.
                                                             ***
Ja, Thor i jego Jane już uciekliśmy z Asgardu niepostrzeżenie . W mojej celi siedziała moja kopia. Heimdal obiecał nam że nikomu nie powie gdzie jesteśmy.
- Nie musisz się obawiać Thorze. – powiedział strażnik wszechświatów.  – Nikt nie dowie się gdzie jesteście.
-Dziękuję Heimdalu. – powiedział Thor. – Można na ciebie liczyć.
Podeszliśmy do portalu.
-Pamiętajcie że Aether jest wciąż z Jane. Musicie ją chronić. – powiedział Heimdal po czym wysłał na do Midgardu.
Podróż była krótka. Już po jednej minucie wylądowaliśmy w Midgardzie. Gdy się pojawiliśmy, otoczyła na grupa ludzi z bronią wycelowaną prosto w nas. Podszedł do nas jeden z nich i powiedział.
-Thorze wybacz mi ale musimy zabrać Lokiego do siedziby S.H.I.E.L.D. Mamy do niego kilka pytań.
-Wiem o tym, już wcześniej rozmawiałem z Furym o tym. –rzekł Thor.
Spojrzałem na niego najbardziej zabójczym wzrokiem jaki posiadałem.
-Co?! Wiedziałeś o tym?! Miałeś mi pomóc ja odnaleźć a nie wysyłać mnie do cholernego S.H.I.E.L.D.!!!!!!!!!
-Wybacz bracie nie miałem wyboru. – powiedział przepraszającym tonem mój „braciszek”
-Teraz jeśli można to pojedziecie  z nami do naszej siedziby. – powiedział agent.
                                                               ***
*Kilka dni później.
-Agentko Brown.
-Tak? – spytałam.
-Twoje ostatnie dokonania w agencji bardzo mi zaimponowały. – powiedział Nick Fury.
-Dziękuję. Staram się.
-To dobrze. Bo jeśli byś się nie sprawdziła groziła by ci likwidacja. Mam dla ciebie zadanie.
-Jakie?
-Chodzi o naszego nowego więźnia…
-Lokiego? – przerwałam. – Tego nordyckiego snoba?
-Tak.
-Co niby mam zrobić? Mam ochotę go zabić. Wszyscy mówią że jest arogancki, kłamliwy, wredny i opryskliwy.
-Cóż, będziesz musiała nad sobą zapanować bo masz go przesłuchać. – powiedział Nick.
-Co?! – krzyknęłam.
                                                                                ***
Siedzę już tutaj kilka dni. Ale dzisiaj miało zdarzyć się coś nowego. Przyprowadzono mnie do białego pokoju z dwoma krzesłami po dwóch stronach biurka. Siadłem na jednym z nich. Wtedy do pokoju weszła jakaś kobieta. Od razu zobaczyłem że była wściekła, chociaż próbowała to ukryć sztucznym spokojem. Nie znałem jej twarzy ale jakby kogoś mi przypominała. Jak na kobietę z Midgardu była bardziej urodziwa od innych. Co dziwne, nie miała jak wszyscy agenci, broni palnej przy sobie tylko miała przyczepionych do pasa w mundurze i na lewej nodze sztylety. Bardzo mnie to zdziwiło. Siadła na krześle naprzeciwko mnie i powiedziała.
- Jestem tu tylko po to aby zadać ci kilka pytań. Oczekuję prostych odpowiedzi, bez żadnych kąśliwych uwag. Nie jestem zachwycona, że tu jestem więc przynajmniej ty wykaż się inteligencją i nie wnerwiaj mnie. Jasne Loki?
Uśmiechnąłem się kpiąco. – Cóż niczego ci nie obiecuję. Jak widzę znasz moje imię. Może łaskawie zdradzisz mi swoje.
Popatrzyła na mnie wzorkiem a la *zaraz zginiesz* ale jednak odpowiedziała. – Mam na imię Lily Brown.
-Nie widziałem cię tu wcześniej.
Uśmiechnęła się i powiedziała ociekającym jadem głosem. – Cóż chyb wtedy nie skupiałeś się na agentkach. Ale tak. Jestem tu od niedawna ale już wcześniej miałam styczność z S.H.I.E.L.D., czasami nawet nie przyjemną.
-Opowiedz mi. – powiedziałem. *Połknie haczyk jak Romanow.* - pomyślałem.
-Nie jestem tu po to aby rozmawiać o mnie Loki. Nie marnuję czasu na wylewne opowiadanie o mnie samej.
Zmarszczyłem brwi. Dziwne. Zawsze każdy się dawał namówić o opowieści o samym sobie abym mógł potem je zastraszyć. Jednak ta kobieta nie jest tak głupia jak myślałem. Wydaję mi się nawet całkiem interesująca. Ta kobieta mnie intryguje.

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział II

                                                                      Rozdział II
*Przepraszam że tak późno.

Karolina                              *

-Potrzebna? Do czego?- spytałam zdziwiona.
-Wszystko wyjaśnimy na miejscu. – odpowiedziała kobieta.
-Dobrze. Dasz mi chwilkę? –spytałam wpuszczając ja do mieszkania.
-Dobrze – powiedziała Natasha.
-Siądź na kanapie.-powiedziałam – Zaraz przyjdę.
Gdy agentka siadła na kanapie poszłam się przebrać. Wybrałam czarny  T-shirt, jeansy i czarne trampki za kostki. Kiedy wróciłam do salonu, kobieta akurat skrzywiła się, gdy zobaczyła książkę którą wcześniej czytałam,  gdzie był rysunek Lokiego, boga kłamstwa.
- Coś nie tak? – spytałam niezbyt przyjaznym głosem.
Kobieta na mnie spojrzała.
-Nie. Po prostu… jakoś nie przepadam za tą postacią -  powiedziała. – Gotowa?
-Tak.
-Świetnie. A więc chodźmy.
Kiedy wyszłam z Natashą z budynku przed którym stał  zaparkowany  czarny, matowy samochód z dyskretnym logo S.H.I.E.L.D. na boku przy baku.  Natasha siadła za kierownicą , a ja na miejscu pasażera z przodu.
                                                                  ***
Byłam w centrum dowodzenia S.H.I.E.L.D. Siedziałam w małym, białym pokoju z biurkiem i dwoma krzesłami po obu jego stronach. Do pokoju wszedł czarnoskóry mężczyzna z przepaską na jednym oku i siadł na krześle przede mną.
-Lily Brown? – spytał
-Tak.
-Jestem Nick Fu…
-Tak wiem kim jesteś-przerwałam mu i zapewne jestem tutaj bo za dużo wiem czyż nie? Chcecie mnie zlikwidować czy…
-Nie zlikwidować lecz mam dla ciebie propozycję – przerwał mi Fury.
-Propozycję? – uniosłam brwi do góry. – Niby jaką?
-Obserwujemy twoje poczynania już od dawna i znamy twoje niezwykłe umiejętności. –pochylił się na krześle. – Nie każdy jest tak świetnym w mordzie, w walce i śledzeniu. Masz wybór. Albo skasujemy ci pamięć o tym co naprawdę zdarzyło się w Nowym Jorku i Londynie, albo…  pomyślisz i zostaniesz jednym z naszych agentów.
Otworzyłam oczy ze zdumienia.
-Ja agentką? Chyba to jakaś pomyłka.
-Masz szansę oczyścić swoją kartę Lily. Ze wszystkiego. Wóz albo przewóz. Twój wybór. – powiedział Fury po czym wstał. Gdy miał wyjść powiedziałam.
-Kiedy mam zacząć?
Fury się odwrócił.
-Jutro o 6:00 tutaj. We wszystko wprowadzi cię agentka Romanow.
                                                                                      ***
Minęło dużo czasu od mojej rozmowy z Friggą. Było tuż po ataku mrocznych elfów. Byłem zrozpaczony. Jedyną osobą którą przynajmniej minimalnie kochałem jak prawdziwą rodzinę była Frigga która zginęła podczas tamtego ataku. Po uroczystościach żałobnych miałem niespodziewanego gościa.
-Thor. – powiedziałem – Po tym wszystkim przychodzisz do mnie z wizytą. Po co? – Thor milczał -  Przyszedłeś ze mnie drwić… robić ze mnie…
-Wystarczy Loki – przerwał mi Thor. Wpatrywałem się w niego zabójczym wzrokiem. – Starczy już tych iluzji. Ze zrezygnowaniem usunąłem iluzję aby mój „brat” mógł mnie zobaczyć, w jakim jestem stanie. Oczom Thora ukazał się straszny widok. Wszystkie meble w mojej celi były rozwalone i porozrzucane. Siedziałem opierając się o ścianę.  Miałem potargane włosy, podarte ubranie i krwawiącą nogę.
-Teraz mnie widzisz bracie. –Kiedy Thor podszedł bliżej mojej celi spytałem. – Cierpiała?
-Nie jestem tu po to, aby ci ulżyć w żałobie. – powiedział gromowładny. – Właściwie, to daję ci szansę spełnienia obowiązku wobec zmarłej.
-Mów dalej.
-Wiem że pragniesz bardziej niż ja pożądasz zemsty Loki. Pomóż mi opuścić Asgard a wynagrodzę ci to, możliwością zemsty. W końcu też byłeś jej synem. – Przewróciłem teatralnie oczami. Uśmiechnąłem się . – Naprawdę musisz być zdesperowany, skoro przychodzisz z tym do mnie. Skąd pewność, że możesz mi zaufać?
-Nie zamierzam. – odpowiedział Thor. – Przemyśl to. Przypomnij sobie że godziła nas gdy sprzeczaliśmy się za dawnych lat. Żywię jeszcze nadzieję że gdzieś w środku ciebie, istnieje jeszcze mój brat jakiego pamiętam. Ale wiedz że nie mam już powodów aby cię chronić. Zdradzisz mnie a ja cię zabiję.
Gdy miał już odejść powiedziałem.
-Pomogę ci Thorze. Wiem że choroba twojej śmiertelniczki bardzo wolno postępuję. Mogę ją chwilowo zatrzymać ale… nie za darmo. Zabierz mnie do Midgardu a gdy załatwię to co muszę pomogę uratować twoją Jane.
Thor się odwrócił. Uniósł brwi.
-Do Midgardu? Po co?
-Nie twoja sprawa. – warknąłem.
-Cóż, jeśli nie będę wiedział po co mamy się udać do świata ludzi to niestety ale nie zabiorę cię tam.
-Dobrze. – prychnąłem – Tu chodzi o kogoś wygnanego z Asgardu, i ty chyba wiesz o kogo mi chodzi.
Thor wyglądał na zdezorientowanego.
-O no nie udawaj durnia! – wywróciłem teatralnie oczami. – Chyba twój ukochany ojczulek nie skasował ci wspomnień tak jak mi.
-Co?! – krzyknął Thor. - Jak to skasował ci wspomnienia?! Cz…cz…czemu?!
Wzruszyłem ramionami.
-Nie wiem. Sam go sobie spytaj. Może kojarzysz dziewczynkę o imieniu Sigyn?
Thor otworzył szerzej oczy i od razu zaczął patrzeć nimi z czubki swoich butów.
-Ja… -  zaczął. – Pamiętam ją.
- Co?! – ryknąłem. – Przez te wszystkie lata nic mi nie powiedziałeś!
-No bo Odyn zakazał…
-Odyn, Odyn i tylko Odyn! Świat nie kręci się tylko wokół niego! Przez te wszystkie lata nawet nie wiedziałem o jej istnieniu!
-Wszyscy sądziliśmy że tak będzie lepiej. Wiem to ja powiedziałem o was Odynowi więc, pomogę ci ją odnaleźć.
Trochę się uspokoiłem.

-Kiedy zaczynamy?

czwartek, 19 grudnia 2013

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział I

                                                                Rozdział I
Otworzyłem oczy. Miałem mentlik w głowie. Ja byłem…Nie! Nawet nie pomyślę tego słowa.  To niemożliwe. Byłem zdezorientowany. Zacząłem myśleć o tym wszystkim.  Wtedy w mojej celi pojawiła się Frigga .
-Loki..- zaczęła.
-Kim ona jest?- spytałem.
-Co? -  spytała zdezorientowana.
-Kim ona jest!- krzyknąłem. – Kim jest t dziewczyna z moich wspomnień? !
Frigga milczała.
-Powiedz mi!- krzyknąłem.
Królowa westchnęła i zaczęła. – To była Sigyn. Była sierotą, nie znała rodziców. Przygarnełam ją na prośbę jej matki która potem tego samego dnia zginęła na polu bitwy razem ze swoim mężem, ojcem Sigyn. Przysięgłam im że będę się nią opiekować.
-Jak widać świetnie ci to wyszło!- krzyknąłem. – W wieku 8 lat Odyn wysłał ją na wygnanie! Wspaniała opieka!
-Loki ty nic nie rozumiesz. – powiedziała Frigga. – Twój ojciec…
-On nie jest moim ojcem!
-Odyn chciał ochronić ciebie i ją. To było jedyne wyjście aby uniknąć najgorszego. – rzekła Frigga.
-Najgorszego?! Że niby co? Zostałaby moją żoną i wtedy w Asgadzie pojawiły się kolejne lodowe olbrzymy?!
-Nie Loki… Kiedyś zrozumiesz. Ona…-ciągnęła Frigga. – tutaj nie… nie była bezpieczna. Wiem że jesteś zdezorientowany i wściekły ale to było jedyne wyjście. Teraz jako śmiertelniczka jest bezpieczna.
-Bezpieczna? Od czego?! -  nie wytrzymałem . Co to znaczy bezpieczna?!
Frigga ciągnęła dalej jakbym nic nie powiedział.  Podeszła do mnie i wręczyła mi jakiś naszyjnik. Był mały, wykonany ze złota ze szmaragdem w środku.
- Ten medalion- zaczęła. – pozwoli ci ja zobaczyć , w każdej chwili. Nic więcej nie mogę zrobić dla ciebie Loki. – powiedziała to i zniknęła.
                                                             * * *
Otworzyłam oczy. Znowu ten sam dziwny sen. Jakieś głosy w oddali które wkrótce cichną i pojawiają się oczy. Zawsze są takie same. Szmaragdowe, tajemnicze. Były znajome. To dziwne bo nikogo nie znam kto ma takie oczy. Dobra koniec tego dobrego Lily! Koniec tych fantazji, po prostu twó mózg szaleje tak? Dobra pora wstać.
-Ugh…- westchnęłam, przecierając zaspane oczy. Wstałam z łóżka, wzięłam ubranie i poszłam wziąć prysznic. Spojrzałam w lustro. Nie byłam jakoś wyjątkowo piękna. Zwykłe brązowe, wpadające trochę w czerń włosy, zielono – brązowo oczy (zależy od pory roku jaki kolor) i do tego lekka opalenizna. Miałam zwykły, prosty nos, wydatny podbródek i normalne, czerwonawe usta. Nic nadzwyczajnego. Nie mam przyjaciół. Jestem  wredna, opryskliwa i kłamliwa. Dla mnie większość ludzi to idioci. Ja ich nazywam pod gatunek.
Wyszłam do sklepu, bo oczywiście w lodówce wiecznie pusto! Brawo. Jestem geniuszem.  Była dopiero 6:00 i na ulicach Londynu nie było ani jednej żywej duszy.  Po drodze wstąpiłam do Starbucksa i wzięłam duże cappuccino. Kupiłam potrzebne mi rzeczy w spożywczaku i wróciłam do domu. Rzuciłam siatkę z jedzeniem na stół i zamknęłam drzwi. Poszłam do mojej „pracowni” która w rzeczywistości była pokojem z biurkiem do rysunków, sztalugą i z szkicami przylepionymi na ścianach plus jeszcze jedna biblioteczka. Podeszłam do niej i wzięłam książkę „Mitologia nordycka. Bogowie Asgardu.” Po czym siadłam na kanapie z nosem w książce, popijając już zimną kawą. Czytałam akurat rozdział o bogu kłamstw Lokim. „Hmm… Chyba jedyny normalny w Asgadzie” pomyślałam.  Około pięć minut później ktoś zapukał do drzwi. Mruknęłam cos pod nosem , odłożyłam książkę i poszłam otworzyć drzwi.
W progu stała ruda kobieta, gdzieś w moim wieku. Miała skurzaną kurtkę i okulary przeciwsłoneczne.
-Lily Brown?
-Tak… o co…

-Natasha Romanow z S.H.I.E.L.D. Proszę za mną. Jest nam pani potrzebna.

środa, 11 grudnia 2013

Prolog

Oto mój Prolog. Nie jest zachwycający ale... jest. :)

                                                         PROLOG

Strażnicy przyprowadzili mnie, zakutego w kajdany przed oblicze Odyna.
-Loki.- rzekła Frigga.
- Witaj matko. Nie jesteś ze mnie dumna? – spytałem.
-Proszę nie pogarszaj swojej sytuacji… -  zaczęła Frigga.
-Wyjaśnij mi, co może być gorsze. – warknąłem.
-Wystarczy!- rzekł Odyn. – Będę rozmawiał z więźniem bez świadków.
Odprowadziłem wzrokiem Friggę po czym podszedłem bliżej tronu wrzechojca.
Zaśmiałem się. – Doprawdy nie znam przyczyny odbywającej się tu farsy. – powiedziałem.
-Naprawdę nie czujesz wagi swoich zbrodni? – spytał Odyn. – Gdziekolwiek się nie udałeś, sprowadziłeś wojnę, zniszczenie i śmierć.
-Zstąpiłem na ich świat, by uświadomić im panujące zasady i istnienie bogów. – rzekłem. – Zupełnie jak ty.
-Nie jesteśmy bogami. Rodzimy się, żyjemy i umieramy. Tak samo jak ludzie. – odpowiedział Odyn.
Uśmiechnąłem się kpiąco. – Dodaj jeszcze jakieś 5 000 lat.
-Wszystko się to wydarzyło bo Loki pożądał… tronu.
-To prawo zostało mi nadane od urodzenia.  – warknąłem.
-Twoim prawem było… - krzyknął Odyn.- umrzeć! Jeszcze jako dziecko. Powinieneś zostać na tym swoim lodowym pustkowiu. Gdybym cię nie przygarnął, nie było by cię tutaj.
-Nie oczekuję po tobie żadnej litości. Po prostu wisi mi to. –powiedziałem – Nie chodzi mi o to że mój „ojczym” ciągle mnie poucza lecz tylko, że go nie potrzebuję.
- Żujesz tylko dlatego, że ujęła się za tobą Frigga, więcej jej nie ujrzysz. – rzekł Odyn. – Resztę swojego życia, spędzisz w lochu.
- A  co z Thorem? – spytałem. –Uczynisz go królem po tym jak próbowałem opanować tę żałosną Ziemię?
-Thor naprawił wyrządzone przez cibie krzywdy i jeśli wszystkie 9 królestw będzie bezpieczne to tak. Zostanie królem. Lecz, skoro już nigdy nie wyjdziesz z celi,  Frigga prosiła abym oddał ci twoje wspomnienia które usunąłem z twojej pamięci  gdy byłeś mały. Gdy przekroczysz próg celi, dowiesz się o wszystkim. – powiedział Odyn.
Uśmiechnąłem się kpiąco. – Zadziwiające. Przynajmniej raz w życiu dowiem się całej prawdy.
-Odprowadzić więźnia do celi.- rzekł Odyn .- I niech nigdy z niej nie wyjdzie.
                                                                                 * * *
Strażnicy wprowadzili mnie do celi. Różniła się od innych cel. Nie była pusta. Było w niej kilka mebli,  w tym krzesła, stoliczek i mała sofa.
- Miłej odsiadki.- powiedział, uśmiechając się złośliwie strażnik.
Odwzajemniłem się jadowitym uśmiechem. Strażnik krzyknął. Tuż pod jego stopami zaroiło się od czarnych węży. Wyszedł czym prędzej z celi. Mojej celi.
Po kilku minutach zaczęło mi się kręcić w głowie. Siadłem na sofie. Poczułem pulsujący  ból w skroniach.  Chwyciłem się dłońmi za głowę. W mojej głowie zaczęły mówić jakieś głosy. Nie rozpoznawałem wszystkich głosów ale usłyszałem mój młody głos, głos Odyna i Friggi, Thora i jeszcze pojawił się jeden głos którego dotąd nie słyszałem. Był bardziej przenikliwy niż pozostałe. Sięgał głębiej niż inne nie trafiał tylko do moich uszu, lecz z niewiadomego powodu  do odmętów mojej pamięci których  nigdy jeszcze  nie odkryłem. Wydawał się tak znajomy, a jednak obcy.  Zamknąłem oczy i pozwoliłem wspomnieniom zawładnąć moim umysłem.
Pojawiłem się w Sali tronowej, widziałem wszystko z boku. Nikt mnie tam nie widział nawet nikt nie pomyślał że ktoś ich obserwuje.
-Loki!- zawołała Frigga.
-Tak mamo? – Do Sali  wszedł  uśmiechnięty ośmiolatek. To byłem ja.
-Chciałabym ci kogoś przedstawić.- rzekła Frigga po czym powiedziała do małej postaci przy wejściu do Sali tronowej.- Nie wstydź się Sigyn. Podejdź proszę.
Z drugiego końca Sali wyszła dziewczynka, ośmiolatka. Miała długie ,kruczoczarne włosy i przenikliwe, szmaragdowe oczy, wyglądała praktycznie jak moje odbicie lustrzane z różnicą że była dziewczyną.
Stanęła od nas o jakieś 4 metry i powiedziała. – Tak pani?
-Choć. Chciałabym ci przedstawić mojego syna, Lokiego.- powiedziała Frigga przywołując ją do nas.
Kiwnęła głową. – To dla mnie zaszczyt.
- Witaj. – odpowiedziałem.
-Poprosiłam cię tutaj Sigyn gdyż będę uczyć mego syna manier i potrzebna mi będziesz do tego ty. Gdyż tylko ty w mojej świcie jesteś w wieku Lokiego.
-Rozumiem-powiedziała dziewczynka.
-Świetnie. – rzekła Frigga . – Więc zaczynajmy. Sigyn stań proszę tutaj…
Nagle obraz zaczął się rozmazywać. Scena się zmieniła. Byłem teraz w ogrodzie razem z ta dziewczynką.
-Nie skaleczysz się?-spytała mnie Sigyn.
-Nie.  Uczył mnie sam mistrz nożownictwa Asgardu. – powiedziałem bawiąc się swoim ulubionym sztyletem. Podrzucałem nim niczym piórkiem lecz gdy popatrzyłem się na Sigyn i wtedy źle złapałem sztylet i rozciąłem sobie rękę.
-Ssss!
Po mojej dłoni spłynęła kropla krwi.
-Mówiłam- powiedziała dziewczynka.
-Ale to twoja wina. -  powiedziałem z  wyzywającym uśmieszkiem do niej.
-Moja?
-Tak ponieważ…
-Zaraz mi powiesz. Choć opatrzymy ci rękę.
Wstaliśmy oboje i udaliśmy się biegiem do jej komnaty. Wyjęła z małej skrzynki jakiś czerwony płyn  w małej buteleczce.
-To łza olbrzyma z Muspelheimu. -  odpowiedziała gdy zrobiłem pytającą minę. – Bardzo rzadka rzecz. Podarowała mi ją królowa i powiedziała że to tylko na wyjątkowe sytuacje. Podaj mi rękę.
Podałem jej zranioną rękę a ta chwyciła ją delikatnie i polała  czerwonym płynem. Rana od razu zniknęła.
-Widzisz?- spytała uśmiechając się.
Popatrzyłem w jej szmaragdowe oczy.
-Dziękuję. – powiedziałem
Uśmiechnęła się.
Obraz zaczął się rozmazywać i jakby przez mgłę widziałem inne sceny ze mną i z Sigyn. Widziałem jak się śmiejemy lub jak wręczam jej kwiatek. W końcu zobaczyłem jak się pocałowaliśmy. To był taki dziecinny, niewinny całus, i wtedy zobaczyłem Thora który nas wtedy ujrzał i pobiegł do naszego ojca.
-Ojcze! – krzyknął
-Tak synu? – spytał Odyn.
-Loki zakochał się w służącej naszej matki! Widziałem go z nią w ogrodzie.
Scena się zmieniła. Teraz stałem z Sigyn przed obliczem wrzechojca.
-Młoda damo. Jako służąca nie miałaś prawa spotykać się z moim synem, prawowitym dziedzicem tronu Asgadu.
-Ja…- chciała się odezwać ale Odyn jej przerwał.
-Jeszcze nie skończyłem! Złamałaś zasady Sigyn. Musisz ponieść karę.
-Ojcze ja…-  chciałem się wtrącić.
-Loki!! Z tobą zaraz porozmawiam. A więc… Zsyłam cię na dożywotnie wygnanie do Midgardu. Zmienię twój wygląd tak aby nigdy mój syn cię nie poznał. Nigdy nie wrócisz do Asgardu, zostaniesz zwykłą śmiertelniczką. – powiedziawszy to stuknął berłem o posadzkę. Tuż za Sigyn otworzył się portal. Spojrzałem na nią. Po jej policzku spłynęła samotna łza, uśmiechnęła się lekko i rzekła:
- Żegnaj Loki. – powiedziała po czym zniknęła w portalu.
-Sigyn!- krzyknąłem. Byłem wściekły. Jak Odyn mógł mi to zrobić?!
-A tobie, drogi synu usunę tą służącą z pamięci. Nigdy nie będziesz jej pamiętał i już nigdy jej nie ujrzysz.
-Tato proszę..- błagałem ze łzami w oczach.

-Koniec dyskusji! – krzyknął Odyn i uderzywszy berłem o posadzkę zabrał mi wszystkie wspomnienia związane z istnieniem Sigyn. Gdy już nic nie pamiętałem. Zemdlałem i strażnicy przenieśli się do mojej komnaty…

niedziela, 8 grudnia 2013

Siemka!
To jest blog gdzie piszę moją interpretację historii Lokiego i Sigyn.
Jakby co, nie jestem profesjonalistką więc nie piszę idealnie. Z chęcią przyjmę uwagi wasze co do mojego bloga, jego wygladu itp. Prolog i 1 rozdział pojawią sie jeszcze dziś.

Zapraszam do czytania!