PROLOG
Strażnicy przyprowadzili mnie,
zakutego w kajdany przed oblicze Odyna.
-Loki.- rzekła Frigga.
- Witaj matko. Nie jesteś ze mnie
dumna? – spytałem.
-Proszę nie pogarszaj swojej
sytuacji… - zaczęła Frigga.
-Wyjaśnij mi, co może być gorsze.
– warknąłem.
-Wystarczy!- rzekł Odyn. – Będę rozmawiał
z więźniem bez świadków.
Odprowadziłem wzrokiem Friggę po czym
podszedłem bliżej tronu wrzechojca.
Zaśmiałem się. – Doprawdy nie
znam przyczyny odbywającej się tu farsy. – powiedziałem.
-Naprawdę nie czujesz wagi swoich
zbrodni? – spytał Odyn. – Gdziekolwiek się nie udałeś, sprowadziłeś wojnę, zniszczenie
i śmierć.
-Zstąpiłem na ich świat, by
uświadomić im panujące zasady i istnienie bogów. – rzekłem. – Zupełnie jak ty.
-Nie jesteśmy bogami. Rodzimy
się, żyjemy i umieramy. Tak samo jak ludzie. – odpowiedział Odyn.
Uśmiechnąłem się kpiąco. – Dodaj jeszcze
jakieś 5 000 lat.
-Wszystko się to wydarzyło bo
Loki pożądał… tronu.
-To prawo zostało mi nadane od
urodzenia. – warknąłem.
-Twoim prawem było… - krzyknął Odyn.-
umrzeć! Jeszcze jako dziecko. Powinieneś zostać na tym swoim lodowym pustkowiu.
Gdybym cię nie przygarnął, nie było by cię tutaj.
-Nie oczekuję po tobie żadnej
litości. Po prostu wisi mi to. –powiedziałem – Nie chodzi mi o to że mój „ojczym”
ciągle mnie poucza lecz tylko, że go nie potrzebuję.
- Żujesz tylko dlatego, że ujęła się
za tobą Frigga, więcej jej nie ujrzysz. – rzekł Odyn. – Resztę swojego życia,
spędzisz w lochu.
- A co z Thorem? – spytałem. –Uczynisz go królem
po tym jak próbowałem opanować tę żałosną Ziemię?
-Thor naprawił wyrządzone przez
cibie krzywdy i jeśli wszystkie 9 królestw będzie bezpieczne to tak. Zostanie
królem. Lecz, skoro już nigdy nie wyjdziesz z celi, Frigga prosiła abym oddał ci twoje
wspomnienia które usunąłem z twojej pamięci
gdy byłeś mały. Gdy przekroczysz próg celi, dowiesz się o wszystkim. –
powiedział Odyn.
Uśmiechnąłem się kpiąco. –
Zadziwiające. Przynajmniej raz w życiu dowiem się całej prawdy.
-Odprowadzić więźnia do celi.-
rzekł Odyn .- I niech nigdy z niej nie wyjdzie.
* * *
Strażnicy wprowadzili mnie do
celi. Różniła się od innych cel. Nie była pusta. Było w niej kilka mebli, w tym krzesła, stoliczek i mała sofa.
- Miłej odsiadki.- powiedział,
uśmiechając się złośliwie strażnik.
Odwzajemniłem się jadowitym
uśmiechem. Strażnik krzyknął. Tuż pod jego stopami zaroiło się od czarnych
węży. Wyszedł czym prędzej z celi. Mojej celi.
Po kilku minutach zaczęło mi się
kręcić w głowie. Siadłem na sofie. Poczułem pulsujący ból w skroniach. Chwyciłem się dłońmi za głowę. W mojej głowie
zaczęły mówić jakieś głosy. Nie rozpoznawałem wszystkich głosów ale usłyszałem
mój młody głos, głos Odyna i Friggi, Thora i jeszcze pojawił się jeden głos
którego dotąd nie słyszałem. Był bardziej przenikliwy niż pozostałe. Sięgał
głębiej niż inne nie trafiał tylko do moich uszu, lecz z niewiadomego
powodu do odmętów mojej pamięci
których nigdy jeszcze nie odkryłem. Wydawał się tak znajomy, a
jednak obcy. Zamknąłem oczy i pozwoliłem
wspomnieniom zawładnąć moim umysłem.
Pojawiłem się w Sali tronowej, widziałem wszystko z boku. Nikt mnie tam
nie widział nawet nikt nie pomyślał że ktoś ich obserwuje.
-Loki!- zawołała Frigga.
-Tak mamo? – Do Sali wszedł uśmiechnięty ośmiolatek. To byłem ja.
-Chciałabym ci kogoś przedstawić.- rzekła Frigga po czym powiedziała do
małej postaci przy wejściu do Sali tronowej.- Nie wstydź się Sigyn. Podejdź
proszę.
Z drugiego końca Sali wyszła dziewczynka, ośmiolatka. Miała długie ,kruczoczarne
włosy i przenikliwe, szmaragdowe oczy, wyglądała praktycznie jak moje odbicie
lustrzane z różnicą że była dziewczyną.
Stanęła od nas o jakieś 4 metry i powiedziała. – Tak pani?
-Choć. Chciałabym ci przedstawić mojego syna, Lokiego.- powiedziała
Frigga przywołując ją do nas.
Kiwnęła głową. – To dla mnie zaszczyt.
- Witaj. – odpowiedziałem.
-Poprosiłam cię tutaj Sigyn gdyż będę uczyć mego syna manier i
potrzebna mi będziesz do tego ty. Gdyż tylko ty w mojej świcie jesteś w wieku
Lokiego.
-Rozumiem-powiedziała dziewczynka.
-Świetnie. – rzekła Frigga . – Więc zaczynajmy. Sigyn stań proszę
tutaj…
Nagle obraz zaczął się rozmazywać. Scena się zmieniła. Byłem teraz w
ogrodzie razem z ta dziewczynką.
-Nie skaleczysz się?-spytała mnie Sigyn.
-Nie. Uczył mnie sam mistrz
nożownictwa Asgardu. – powiedziałem bawiąc się swoim ulubionym sztyletem.
Podrzucałem nim niczym piórkiem lecz gdy popatrzyłem się na Sigyn i wtedy źle
złapałem sztylet i rozciąłem sobie rękę.
-Ssss!
Po mojej dłoni spłynęła kropla krwi.
-Mówiłam- powiedziała dziewczynka.
-Ale to twoja wina. -
powiedziałem z wyzywającym
uśmieszkiem do niej.
-Moja?
-Tak ponieważ…
-Zaraz mi powiesz. Choć opatrzymy ci rękę.
Wstaliśmy oboje i udaliśmy się biegiem do jej komnaty. Wyjęła z małej
skrzynki jakiś czerwony płyn w małej
buteleczce.
-To łza olbrzyma z Muspelheimu. -
odpowiedziała gdy zrobiłem pytającą minę. – Bardzo rzadka rzecz.
Podarowała mi ją królowa i powiedziała że to tylko na wyjątkowe sytuacje. Podaj
mi rękę.
Podałem jej zranioną rękę a ta chwyciła ją delikatnie i polała czerwonym płynem. Rana od razu zniknęła.
-Widzisz?- spytała uśmiechając się.
Popatrzyłem w jej szmaragdowe oczy.
-Dziękuję. – powiedziałem
Uśmiechnęła się.
Obraz zaczął się rozmazywać i jakby przez mgłę widziałem inne sceny ze
mną i z Sigyn. Widziałem jak się śmiejemy lub jak wręczam jej kwiatek. W końcu
zobaczyłem jak się pocałowaliśmy. To był taki dziecinny, niewinny całus, i
wtedy zobaczyłem Thora który nas wtedy ujrzał i pobiegł do naszego ojca.
-Ojcze! – krzyknął
-Tak synu? – spytał Odyn.
-Loki zakochał się w służącej naszej matki! Widziałem go z nią w
ogrodzie.
Scena się zmieniła. Teraz stałem z Sigyn przed obliczem wrzechojca.
-Młoda damo. Jako służąca nie miałaś prawa spotykać się z moim synem,
prawowitym dziedzicem tronu Asgadu.
-Ja…- chciała się odezwać ale Odyn jej przerwał.
-Jeszcze nie skończyłem! Złamałaś zasady Sigyn. Musisz ponieść karę.
-Ojcze ja…- chciałem się
wtrącić.
-Loki!! Z tobą zaraz porozmawiam. A więc… Zsyłam cię na dożywotnie
wygnanie do Midgardu. Zmienię twój wygląd tak aby nigdy mój syn cię nie poznał.
Nigdy nie wrócisz do Asgardu, zostaniesz zwykłą śmiertelniczką. – powiedziawszy
to stuknął berłem o posadzkę. Tuż za Sigyn otworzył się portal. Spojrzałem na
nią. Po jej policzku spłynęła samotna łza, uśmiechnęła się lekko i rzekła:
- Żegnaj Loki. – powiedziała po czym zniknęła w portalu.
-Sigyn!- krzyknąłem. Byłem wściekły. Jak Odyn mógł mi to zrobić?!
-A tobie, drogi synu usunę tą służącą z pamięci. Nigdy nie będziesz jej
pamiętał i już nigdy jej nie ujrzysz.
-Tato proszę..- błagałem ze łzami w oczach.
-Koniec dyskusji! – krzyknął Odyn i uderzywszy berłem o posadzkę zabrał
mi wszystkie wspomnienia związane z istnieniem Sigyn. Gdy już nic nie
pamiętałem. Zemdlałem i strażnicy przenieśli się do mojej komnaty…
Karolinkoooooo!!!! Ale ty świetnie piszesz!!!!!
OdpowiedzUsuńDzięki :D
OdpowiedzUsuńJest tam kilka błędów. Uważaj dopiero się zaczyna.
Arcydzieło! cudownie! pięknie! ♥
OdpowiedzUsuńpisz pisz, nie mogę się doczekać co będzie dalej! ah gdyby on uciekł z tych lochów i ją odnalazł i byliby razem... ;* xD
Pozdrawiam i czekam na CD...
zapraszam też na moje miłosne :D opowiadanie: lokiforever.blogspot.com
Dzięki juz wstawiam dzisiaj Rozdział 1
OdpowiedzUsuń